patyczak, metamorfoza
DEKORACJE,  METAMORFOZY,  Tu masz MISZMASZ

PATYCZAKI SĄ WŚRÓD NAS – metamorfoza taboretu z lat 60. XX wieku

Uwielbiam takie szybkie akcje. Szybka decyzja i szybkie działanie. W kilka dni ukończony piękny taborecik. „Na pewno się przyda w domu. Jest taki ładny. I będzie jeszcze ładniejszy, kiedy go odnowię.” – powtarzałam sobie na okrągło te słowa, jakbym chciała przekonać siebie samą. A przecież  wcale nie musiałam. Taboret patyczak – więc jak to się zaczęło?

Historia tego mebelka rozpoczyna się na ciemnej, brudnej ulicy. Pamiętam dokładnie jakby to było wczoraj. Nie było żadnej latarni. Jedynie reflektory samochodów oświetlały drogę. Wracaliśmy wtedy z miasta. I nagle, kilkanaście metrów przed nami, na poboczu, wyłoniła się ciemna niezidentyfikowana bryła czegoś. To były graty. Stare meble, wyrzucone z czyjegoś domu na bruk. Powyrzucane do góry nogami. Raz, dwa, trzy i już byliśmy na poboczu, wpatrzeni w tę ciemną bryłę. „-Daj latarkę! – rzuciłam. – Nie mam. Włącz w telefonie!” Samochody nas mijały. Szybki manewr i już byłam poza samochodem i oświetlałam tę stertę w poszukiwaniu jakiejś perełki. Pół minuty i już wiedziałam, że nie było nic godnego mojej uwagi. Poza tym jednym taboretem, który stał obok tej sterty i jakby na mnie czekał. Patrzył na mnie. „Weź mnie, weź mnie!” – skomlił cichutko. No to go wzięłam. 

blog o odnawianiu mebli, odnawianie mebli, metamorfozy mebli, meble z prlZostaw komentarz pod artykułem, gdy przeczytasz już całość
– dzięki temu pomagasz mojemu blogowi rozwijać się. Dziękuję.

Bezpłatnie zaprenumeruj mój blog w kolumnie po prawej stronie 

Szybka identyfikacja

Taboret „Patyczak” typ 270-25. Prawdopodobnie wyprodukowany w Dolnośląskich Fabrykach Mebli w Świebodzicach. Na moim egzemplarzu etykieta zachowała się w bardzo opłakanym stanie, w związku z czym nie udało mi się z niej nic odczytać. Szacuje się, że tego typu taborety były produkowane w latach 60. XX wieku. Toczone nogi wykonano z drewna bukowego, natomiast siedzisko z dwóch połączonych ze sobą sklejek, które oddzielone zostały drewnianymi kantówkami. Sama konstrukcja była w naprawdę świetnym stanie. Nogi nawet nie drgnęły, brak widocznych większych wgnieceń lub ubytków. Większą uwagę skupiało siedzisko, które już po samym wzięciu do ręki, prosiło się o odbudowę. Tkaninę przeszywała woń stęchlizny i wilgoci. Mebel wymagał porządnego wysuszenia i przewietrzenia. Oto on: taboret „Patyczak” – bohater niniejszego wpisu!

patyczak, metamorfoza

patyczak, metamorfoza

patyczak, metamorfoza

patyczak, metamorfoza

patyczak, metamorfoza

 

Rach-ciach i po bólu

Szybko zabrałam się za tapicerkę. Nie wiedziałam, jak długo taboret narażony było na działanie wilgoci i brudu, ale po lekko sztywnym materiale, można było przypuszczać, że dość długo. Tkanina przyczepiona była do siedziska za pomocą długich kwadratowych gwoździ. Wyjęcie ich kozią nóżką, przysporzyło mi kilku skaleczeń na dłoni. Trzeba przyznać, że ktoś odwalił kawał dobrej roboty!

Pod warstwą tkaniny moim oczom ukazała się… bawełniana szmata. Niestety była w tak fatalnym stanie, że rozpadała się w rękach. Kiedyś widocznie musiała pełnić funkcję współczesnej owaty. Chroniła tkaninę przed przedarciem. Tuż pod nią wyłoniły się dwie warstwy zgniecionej, kruszącej się pianki tapicerskiej. No cóż, po tylu latach, nie spodziewałam się, że zastanę ją w innej kondycji. Po całości, na tkaninie jak i piance widniały plamy pleśni. Pianka nie stawiała zbytnio oporu, więc szybkim, zamaszystym ruchem oderwałam ją od siedziska i fruuuuu… powędrowała do kosza. Być może ciężko w to uwierzyć, ale w tym momencie usłyszałam jak siedzisko „wydało” długi, głęboki „oddech”… Drewno w końcu mogło odetchnąć. 

Zanim odstawiłam taboret do wyschnięcia z wilgoci, postanowiłam dokładnie wyszorować całą konstrukcję i usunąć pozostałości etykiety z pochodzeniem mebla. Do tego celu, użyłam gorącej wody i mydła potasowego. Woda po myciu, była brudna jak czarna ziemia! Po wszystkim, pozostawiłam taboret na dobę do pełnego wyschnięcia. A w tym czasie, dokładnie przestudiowałam układ starej tapicerki, aby na jej podstawie, odwzorować nowe obicie.

taboret, metamorfoza

taboret, metamorfoza

taboret, metamorfoza

taboret, metamorfoza

taboret, metamorfoza

taboret, metamorfoza

Patyczaki się ruszają!

Na drugi dzień planowałam  oczyszczenie drewna ze starych powłok i zaszpachlowanie ewentualnych drobnych ubytków, głównie w okolicach nóg. Wierzchnia sklejka pod wpływem wyschnięcia, odkleiła się na brzegach od reszty. Poza tym jednym drobiazgiem, całość wyglądała całkiem nieźle. Woń stęchlizny prawie zniknęła. Ale coś mnie podkusiło, aby raz jeszcze sprawdzić stabilność nóg we wszystkich czopach. I nagle – o rety! – trzy nogi zaczęły, ni stąd ni zowąd, ruszać się tak mocno, że nie mogłam tak tego zostawić. Ale jak? Jak to się stało? Teraz? Parę dni temu, wszystkie nogi stały sztywne na baczność, a teraz tylko jedna okazała posłuszeństwo, a reszta wymagała usunięcia, oczyszczenia z czopów starego kleju i ponownego sklejenia. I taka to właśnie historia z tymi naszymi starymi, kochanymi gratami…

Postanowiłam najpierw oczyścić drewno ze starego lakieru i dokładnie zeszlifować siedzisko. Toczone nogi potraktowałam gąbką ścierną, która idealnie wygładziła drewno. Spód sklejki na siedzisku nie był niczym zabezpieczony, stąd prawdopodobnie drewno pociemniało. Wyglądało to naprawdę fajnie. Uznałam, że tylko wyrównam koloryt drewna pomiędzy miejscem, gdzie usunęłam etykietę (było jaśniejsze), a pozostałą częścią siedziska. Po zeszlifowaniu, odcień drewna był ciepły i naturalny. Spód siedziska, jak i nogi planowałam zabezpieczyć woskiem bezbarwnym, aby podkreślić urok starego drewna.

 

Perfecto idealico!

Po wyszlifowaniu całej konstrukcji i przetarciu z pyłu wilgotną szmatką, wzięłam się za klejenie. Na pierwszy ogień, poszła sklejka na siedzisku. Trochę musiałam się nagimnastykować ze ściskami, aby dokładnie docisnąć miejsca łączenia. Dopiero na drugi dzień usunęłam nogi i ponownie skleiłam patyczaki w całość. Wcześniej ponumerowałam wszystkie nogi i czopy, aby mi się nie pomieszały. Samo sklejanie i schnięcie zajęło mi dwie doby.

Być może nie było konieczności wypełniania ubytków szpachlówką. W sumie na pierwszy rzut oka, nikt by się nie dopatrzył kilku dziurek w okolicach nóg. Mogłam to tak zostawić, ale nie chciałam. Włączył się u mnie tryb perfekcjonistki. Wszystko musiało być na cycuś glancuś. Lubię, kiedy mebel jest idealnie dopracowany, każdy detal jest na swoim miejscu. Z przyjemnością czytam różne relacje ludzi, dla których pasją jest tworzenie i odnawianie mebli. Mebel, który wychodzi spod ich ręki jest idealny. Do perfekcji dopracowany. I widać w tym pasję i dokładność. Takimi ludźmi się inspiruję.

 

Welur, plecionka, a może… jeans?

Trudny wybór. Szczególnie, że możliwości jest masa, a decyzję trzeba podjąć już teraz. Wybór zawęziłam do trzech: popielaty welur, miętowa plecionka i jeansopodobna tkanina. „A może by tak zaszaleć i dać jeans?” – pomyślałam. Zawsze boimy się eksperymentować w swoim domu. Lubimy stonowane, ciepłe kolory, pasujące do dekoracji drewnianych. Wybór padł na tkaninę jeasopodobną. Jeansopodobna, ponieważ nie jest to typowy, gruby jeans, jaki nosimy na sobie, na co dzień. Mój materiał z jednej strony był jaśniejszy od drugiej. To był plus, ponieważ kedrę chciałam wyeksponować od reszty tapicerki.

W czasie kiedy szpachlówka na siedzisku sobie spokojnie schła, wykorzystałam tą chwilę i wycięłam pianki tapicerskie. Planowałam zastosować dwie warstwy, podobnie jak w oryginale, aby troszkę siedzisko podnieść. Nie miałam w swoich zasobach pianki o grubości 4 cm, a nie chciałam teraz czekać na dostawę, więc wymyśliłam, że dwie pianki ze sobą skleję. Na to nałożyłam warstwę owaty i przyczepiłam ją do siedziska od spodu kilkoma zszywkami.

Co za blask!

Zanim zabrałam się za uszycie tapicerki, uznałam że najlepiej będzie wcześniej zawoskować spód i nogi. Kiedy on będzie sechł, ja będę szyła „ubranko” na siedzisko. Tak też zrobiłam. Naniosłam dwie warstwy wosku w przerwach kilkugodzinnych. Drugą warstwę wosku zostawiłam na noc do wyschnięcia z zamysłem, że rano od razu konstrukcję wypoleruję i od razu przyodzieję w nową szatę. Po wypolerowaniu efekt był olśniewający. Drewno nabrało jeszcze cieplejszego odcienia. Jednym słowem spód siedziska był cudowny! Taboret patyczak nabierał niesamowitego wyglądu.

 

Ratunku, ręka mnie już boli!

Uszycie obicia, zaczęłam od zaznaczenia i wycięcia najbardziej wierzchniej warstwy z zapasem 1 cm na szwy. Do kedry planowałam wykorzystać sznurek bawełniany o grubości 5 mm, więc przewidziałam pas tkaniny o grubości 4 cm. Długość pasów bocznych założyłam jako obwód siedziska plus 2 cm na szwy. Szerokość bocznego pasa wyliczyłam jako suma grubości owaty i dwóch pianek tapicerskich, każda po 2 cm, razem około 5 cm, plus grubość siedziska, u mnie było to 3 cm, plus zapas na podwinięcie od spodu siedziska około 4 cm. Razem 12 cm. Zależało mi na tym, aby zakryć na spodzie siedziska, stare dziury po gwoździach. 

Zszywanie obicia zaczęłam od wszycia sznurka w materiał. A potem sukcesywnie doszywałam kolejne elementy, najpierw boczny pas. Na „deser” zostawiłam sobie wierzchni płat materiału. Na koniec usztywniłam jeszcze kedrę, przeszywając ją dookoła obicia. Najtrudniejsze zadanie było za mną. Przynajmniej tak wtedy myślałam. Okazało się jednak, że sklejka była tak twarda, że musiałam się dobrze napocić, aby równo i dokładnie zamocować materiał na spodzie. Do tego celu przydałby się bardziej zszywacz elektryczny. Na szczęście po przetestowaniu kilku technik, udało mi się znaleźć taką, przy której zszywki wchodziły bez problemu. Po wielu przeszkodach, taboret „Patyczak” typ 270-25 odzyskał swój dawny blask. Wyglądał jak nówka sztuka, nieśmigana. 

 

A jak Tobie podoba się moja metamorfoza? Mam nadzieję, że dasz znać w komentarzu! Czekam z niecierpliwością.

Zobacz też: Metamorfoza dwóch krzeseł „Bumerang” i Półka ze starej dechy

 


Znajdziesz mnie również w mediach społecznościowych, które będę cały czas rozwijać. Zasubskrybuj koniecznie kanał YT, polub FB i obserwuj na IG – dziękuję. Kanał YT: Fanpage FB:
Instagram:

półka na przyprawy, odnawianie mebli, metamorfoza mebli, renowacja

Podpis

Mam szczerą nadzieję, że będziesz zaglądać częściej na staryfotel.pl
Chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o mnie? Zapraszam na stronę O mnie

 

16 komentarzy

    • Stary Fotel

      Bardzo dziękuję! Tak to prawda, taboret przed metamorfozą wyglądał na bardzo zmęczonego i niekochanego. Cieszę się, że trafił do mnie i że mogłam dać mu drugie życie 🙂 Pozdrawiam gorąco!

    • Stary Fotel

      Dziękuję! Tak, to prawda, pracy było bardzo dużo. Niestety po drodze wyszło parę niespodzianek, których nie przewidziałam. Ale jak to się mówi: co nas nie zabije… 🙂 Pozdrawiam cieplutko!

  • Lutek

    Robota robotą ale weź to potem wszystko opisz z takimi szczegółami. Nasz świat, pełen jest takich ciekawych rzeczy dookoła, które mogą służyć wielu pokoleniom a my je tak po prostu wyrzucamy, zamiast dać drugą szansę. Brawo dla Ciebie i Twojej pasji, nie tylko do ogrodnictwa. Miło patrzeć i czytać tak starannie przygotowane reportaże, oby tak dalej.

    • Stary Fotel

      Dziękuję za tak miłe słowa! 🙂 Bardzo się cieszę, że moje wpisy sprawiają tak wielką radość i są doceniane 🙂 Postaram się, aby były jeszcze ciekawsze i bardziej wciągające 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

  • Mira

    Pewnie że się podoba, rozumiem Twoją ciekawość co z tego wyjdzie, bo czytając nie mogłam doczekać się efektu końcowego, Nie zaglądam na koniec opowieści, żeby mieć większą niespodziankę. Patyczak (super nazwa :))) ) zyskał nowe życie a Ty fajny mebelek. Pozdrawiam serdecznie

    • Stary Fotel

      Hehe… ja też! Zawsze jak czytam ciekawy wpis z renowacji jakieś starocia, z niecierpliwością czekam na koniec. I zawsze na koniec jest efekt wooooooooooooow! Znam to uczucie 🙂 Dziękuję bardzo i pozdrawiam gorąco 🙂

  • Michalkowwy

    Super, wygląda pięknie. Gratulacje! ✌ coraz bardziej przekonuje sie do odnowienia moich krzeseł, tylko obawiam się szycia materiału😅

    • Stary Fotel

      Bardzo dziękuję! Podwijaj rękawy i działaj! Nie zwlekaj 🙂 Nie wiem z jakimi modelami krzeseł przyjdzie Ci się zmierzyć, ale zawsze musisz szyć tapicerkę. W większości przypadków jest to zwykłe naciąganie materiału. A to nie jest już takie trudne. Chętnie Ci coś doradzę, pomogę jak tylko będę umiała 🙂 Pozdrawiam

Zostawisz komentarz? Byłoby miło...

%d bloggers like this: